Obserwatorzy

sobota, 23 maja 2020

Jak przetrwać pisanie

Jak pisać? W teorii wie to każdy głupi. Jak pisać dobrze? Wiedzą nieliczni. Ale jak przetrwać pisanie? Tego ja sama do końca nie wiem...ale postaram się podzielić swoimi własnymi radami ;D

Po pierwsze i najważniejsze, zapomnij o swojej grupie docelowej. Przynajmniej na chwilę. Jeżeli chcesz napisać dobrą opowieść i przy okazji się przy tym nie wykończyć  - ponieważ nie zapominajmy, że napisaniu 300 czy 400 stron to jednak kupa pracy - musisz zapomnieć o tym, że piszesz dla innych ludzi. Twoja książka, ma być twoim osobistym sukcesem i przypominać ci o frajdzie z tworzenia jej, a nie padole łez jaki musiałeś/musiałaś przejść, aby ją ukończyć. Innymi słowy, pisz tak, aby móc samemu/samej wrócić do tego tekstu za rok czy dwa, bawiąc się przy czytaniu dokładnie tak samo dobrze, jak podczas pisania. Nie może ograniczać cię myśl o tym, czy innym ludziom się spodoba, czy może będą psioczyć. Zawszyj w swojej opowieści dokładnie to, o czym sam chciałbyś/chciałabyś najchętniej czytać, a szybko odkryjesz, że tekst właściwie pisze się sam.

Po drugie, jeżeli czujesz, że brak ci weny, pisanie przychodzi ci z trudem, nie możesz wymyślić nic ciekawego...rzuć to! Oczywiście nie na zawsze, po prostu zrób sobie przerwę i nie mam tu na myśli pięciu czy dziesięciu minut, a dzień, dwa, może nawet cały miesiąc albo i dłużej. Nie ma w tym absolutnie nic złego, ponieważ dobra książka powinna być przede wszystkim pisana na jakość, a nie na wytrzymałość autora.
Jak wszyscy wiemy, są pisarze którzy wypluwają z siebie jakimś cudem po kilka książek w ciągu roku i jest to naprawdę godne podziwu...ale zdecydowana większość tworzy swoje perełki długimi miesiącami lub latami. Są ludzie, których przez całe życie stać było tylko na wydanie pojedynczej książki i w tym także nie ma nic złego. Nawiązując do pierwszego punktu, jeżeli nie chcesz się wykończyć podczas pisania i wypalić w połowie, porzuć całkowicie myśl o statystykach, bo prawda jest taka, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy od ciebie i TO cię będzie dobijać.

Po trzecie, staraj się nie mieszać zbytnio. Sama wiele razy zabierałam się do pisania i w najbardziej krytycznym przypadku, moim problemem stało się to, że za bardzo chciałam napchać opowieść pobocznymi wątkami, nierozwiązanymi tajemnicami które mogłyby mi dać wyjście do kolejnych części etc. Co z tego wyszło? A to, że tekst liczył sobie już dobre dwieście pięćdziesiąt stron, a ja dalej nie wyszłam ze wstępu, nie wspominając nawet o rozwinięciu głównego wątku. Można powiedzieć, że napisałam praktycznie cało-książkowy prolog. I jak nie trudno się domyślić, kiedy zdałam sobie z tego sprawę...dotarło do mnie, ze to przy okazji kompletnie nietrafiony projekt który zawierał w sobie masę błędów fabularnych - właśnie przez to "żółtodzióbskie" planowanie akcji.

Po czwarte, nie stawaj się niewolnikiem schematów. Niezależnie czy chodzi samą w sobie fabułę, czy ogólny sposób pisania. Jeżeli myślisz, że pisarze dedykują jeden rozdział do jednego wydarzenia, nadają tytuły opisujące akcję rozdziału, mają jednego tylko narratora przez całą książkę  - BO TAKA JEST ZASADA - to się mylisz! Ludzie robią tak, ponieważ w ten sposób najłatwiej jest wszystko pogrupować a przy okazji wygodnie się czyta. Jeżeli ty jednak czujesz, że wygodniej pisze ci się w jakiś inny sposób, dajmy na to ciągiem opowiadań aniżeli jedną długa historią, to rób to. Cała magia książek polega przecież na tym, żeby przyciągnąć do siebie czytelnika i go przy sobie "usidlić" tym co mamy mu do zaoferowania. To czy robisz to dokładnie tak jak inni, nie ma na to wpływu - oczywiście w granicach rozsądku.

Po piąte, nie przeginaj ze szlifowaniem swojego tekstu. "Keep writting, editing later" to zły nawyk, który wszystkim piszącym cokolwiek, utrudnia życie. Naprawdę nie ma sensu lać wody, jeżeli na dany moment brakuje ci dobrego pomysłu. Nie pisz też bardzo słabych ścian tekstu, które potem trzeba będzie godzinami przerabiać i poprawiać i jednocześnie mieć na uwadze, aby niczego ważnego nie usunąć. Jeżeli siadasz do pisania, to staraj się od razu włożyć w to całe swoje skupienie i energię i po prostu zrobić to dobrze. Nawet, jeżeli to ma być dosłownie tylko piętnaście zdań za jednym podejściem, to wciąż lepiej niż godziny frustracji spędzone przy wnikliwych poprawkach. Poza tym, o wiele lepiej będzie ci się spać, jeżeli będziesz widzieć jak na dłoni, że ogół twojego powstającego - może dzieła - jest całkiem niezły, aniżeli ze świadomością, że co najmniej 80% trzeba będzie potem przerobić, żeby jakoś to wyglądało. Kiedy utkniesz w tym punkcie, to bardzo łatwo jest się zniechęcić do dalszej pracy.

Po szóste, przebadaj wszystkie za i przeciw, zanim zaczniesz pisać. Jeżeli jesteś osobą, która bardzo chce wydać poprzez wydawnictwo, to jeżeli sprawdzisz ceny wydania mniej więcej w połowie pracy, mogę ci zagwarantować, że momentalnie odechce ci się pisania. Wiecie, chodzi mi o to, aby uniknąć zniechęcenia. Siadając do pisania a raczej do planu realizacji postawionego sobie zadania, musimy być w pełni świadomi, jak dokładnie przebiega ten proces. Jakie są nasze szanse, co będzie dla nas najlepsze, co tak naprawdę czynić, w którą stronę iść.
Postaraj się po prostu nie nastawiać na coś, co nie za bardzo wiesz jak osiągnąć lub zwyczajnie brak ci na to środków. To będzie jak but na twarz!
Share:

0 komentarze:

Prześlij komentarz

O mnie

Czy da się połączyć aseksualizm, adhd, skłonności depresyjne, zamiłowanie do sztuki i chaosu, miłość do produkcji Gigera, wątków lgbt, pieczywa czosnkowego i zrobić z tego blogerkę? Otóż chyba można...