Obserwatorzy

czwartek, 14 maja 2020

Artificial people - recenzja polskiej mangi LGBT


Artificial people jest polską mangą autorstwa KattLett. Opowiada ona historię o placówce, w której powołani do życia zostają ludzie o niesamowitych umiejętnościach - homodeusy, lub jak kto woli - sztuczni bogowie. Jednymi z nich są główni bohaterowie mangi, czyli Topaz Eihwaz Clever - twór idealny, oraz Smitten/Smite, homodeus o dwóch osobowościach, z czego jedna uosabia apokalipsę.

Z mangą Kattlett spotkałam się bardzo dawno temu, kiedy jeszcze była publikowana online na stronie centrum mangi, a o wydaniu tomikowym, samej autorce jeszcze się raczej nie śniło. Dzięki temu, miałam tą przyjemność przeczytać całość od deski do deski w jeden wieczór.
Jeżeli ktoś lubi historie shounen ai, to gorąco polecam, bo muszę stwierdzić, że akcja ułożona jest tutaj całkiem fajnie. Mamy okazję poznać głównych bohaterów, ich styl myślenia a także innych towarzyszy placówki, ale wciąż mamy czas przyglądać się walce z Marsem, nie czując jednocześnie, że tracimy czas który można by poświęcić na temat związku. "Artificial people" łączy w sobie wątki komediowe, kiedy to na przykład jeden z chłopców próbuje odkryć "Jakim typem geja" jest Topaz, akcji oraz odrobiny społecznego dramatu jakim jest całkiem widoczna homofobia Smite'a.

Oczywiście musimy mieć tutaj na uwadze, że kiedy Artificial People powstawało, jego autorką była zafascynowana mangą nastolatka. Historia jest więc troszeczkę niedopracowana. Kattlett po prostu wtrącała te wątki które jej się podobały, niezależnie od tego, czy miało wyjść z tego multiwersum japońskich bogów, superbohaterów etc, czy nie.

Z tego co zauważyłam, manga w obecnym wydaniu jest o wiele bardziej dopracowana niż przed tzn. Tzn, część obrazków znacznie poprawiona, przerysowana. Ale przyznam wam się, że bardzo lubiłam pierwotne wydanie, gdzie w komediowych momentach dostawaliśmy kilka place holderowych, kompletnie niedopracowanych szkicy zamiast pełnych ilustracji. To było po prostu coś bardzo typowego dla Katt. raz popisywać się niesamowitym talentem a raz serwować nam bitwę patyczaków. Tak po prostu.

W obecnym wydaniu już tego nie znajdziemy. Jedni powiedzą, że to bardzo dobrze, innym będzie tego brakować. Mangi Katt zbierają różne opinie. Jedni je uwielbiają, a inni wprost nie znoszą. W moim przypadku opinia leży gdzieś po środku, ponieważ nie mogę powiedzieć, że mangi Kattlett są czymś niesamowitym, wspaniałym etc...ale mam do nich bardzo duży sentyment ;)
Share:

1 komentarz:

  1. Osobiście nie lubię mang, nie przemawiają do mnie. Natomiast to rzeczywiście musiał być fajny znak rozpoznawczy z tymi bitwami patyczaków xD

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Czy da się połączyć aseksualizm, adhd, skłonności depresyjne, zamiłowanie do sztuki i chaosu, miłość do produkcji Gigera, wątków lgbt, pieczywa czosnkowego i zrobić z tego blogerkę? Otóż chyba można...